Zbezczeszczane i niemal nie znane dolnośląskie kalwarie
Znikomy promil Dolnoślązaków orientuje się, jak dużo na tym terytorium pozostało wybudowanych w XVII, XVIII, XIX i pierwszej połowie XX wieku kalwarii. Wiem o tym od dawna, kiedy udało się nam działaczom PTTK i Towarzystwa Tatrzańskiego odbudować częściowo kapliczki i kaplice owych zabytkowych obiektów. Czterdzieści lat dokładnie mija, gdy ceniony poeta ks. prof. dr Janusz Stanisław Pasierb zdołał przekonać kardynała Józefa Glempa, by zamieścić nasz obszerny apel w Liście Pasterskim KEP w sprawie ratowania zabytkowych dolnośląskich dróg krzyżowych.
W owym fragmencie Listu Pasterskiego mogliśmy przeczytać: „Wznoszone kalwarie na terenie największej w świecie archidiecezji były widomym znakiem uzdrowieńczej wiary, która pomogła ludziom przetrwać kataklizmy, zakaźne choroby, wojny. Wierni ślubowali przed Panem Bogiem, że gdy zaraza ustąpi, to w ramach ekspiacji zbudują w swojej parafii na pamięć potomnych drogę krzyżową”. Na niezliczonych szlakach swoich reporterskich wędrówek po pogórzach i nizinach Dolnego Śląska napotkałem 44 kalwarie. Zwykły zjadacz chleba zna prawdopodobnie te najsłynniejsze tutejsze drogi krzyżowe w Bardzie, Krzeszowie i Wambierzycach. O Lubawce, Nowej Rudzie – Słupcu już mniej wiemy. A o Niedamirowie czy Oleśnicy Małej pewnie jeszcze mniej. Siedmioma podwójnymi kapliczkami opiekował się James von Moltke, rezydent Krzyżowej, jeden z głównych organizatorów zamachu na Adolfa Hitlera. Pałac w Oleśnicy Małej (Gmina Wiązów) pełniła funkcję skrytki byłych zamachowców. Choć Moltke był ewangelikiem, nie przeszkadzało mu składać kwiaty pod słupowymi kapliczkami tej kalwarii.
Komentarze
Zbezczeszczane i niemal nie znane dolnośląskie kalwarie — Brak komentarzy
HTML tags allowed in your comment: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>