Narodziny „Pioniera”
Prezentujemy czytelnikom ważny dokument do historii prasy polskiej w powojennym Wrocławiu, są to wspomnienia jednej z pracownic „Pioniera” pierwszego dolnośląskiego dziennika, który 1 listopada 1946 roku przekształcił się w kultową dolnośląską gazetę, jaką było „Słowo Polskie”.
Autorka tych wspomnień, Kamila Koczwarzanka później Stawikowa, była wieloletnią pracownicą tego dziennika. Przyjechała w połowie lipca 1945 r. do Legnicy z Łodzi razem z grupą pracowników Spółdzielni Wydawniczej „Czytelnik”, których zadaniem było zorganizowanie drukarni i redakcji gazety codziennej. Szefem tej grupy był kpt. Jerzy Drewnowski, były korespondent wojenny. Wspomnienia te, aczkolwiek bardzo cenne, posiadają dużo luk faktograficznych, praktycznie z jednym wyjątkiem nie ma żadnych nazwisk członków tej grupy.
Po wykonaniu swojego zadania i krótkim dwumiesięcznym pobycie w mieście nad Kaczawą, redakcja przeniosła się już na stałe do Wrocławia.
Na temat losów prasy polskiej we Wrocławiu mają powstać osobne teksty, które mam nadzieję, że już najpóźniej latem ukażą się w „Magazynie Dolny Śląsk” i na stronie „Słowa Polskiego”.
Wspomnienia publikujemy z zachowaniem oryginalnej pisowni, uznając ten tekst za zabytek prasy dolnośląskiej.
G. W.
K. Koczwarzanka
Narodziny „Pioniera”
Wspomnienia w dniu „złotego wesela” – wydania pięćdziesiątego numeru.
Szeroką, asfaltową szosą wijącą się serpentynami wśród falistych łanów zbóż i lasów, sunęły szybko dwa samochody z pierwszą ekipą pracowników „Czytelnika”, udających się na Zachód by tam powiększyć kadry pionierskie.
Dzień był słoneczny, letni i tylko lekki wiatr wywołany pędem wozu chłodził przyjemnie upał. Późno już po południu pojawiły się na horyzoncie sczerniałe szkielety domów Wrocławia, jakże do złudzenia i boleśnie przypominające Warszawę. Po krótkim postoju ruszyły auta dalej, ku tonącemu w świeżej zieleni miastu Lignicy – celu naszej wyprawy.
Noc już zapadała, gdy dotarliśmy do miasta, więc trzeba było zatrzymać się koło jakiegoś noclegu, pozostawiając dalsze plany na dzień następny. Ranek wstał chłodny i dżdżysty. O godzinie 8-mej apel na ulicy i podział funkcji.
Wiele trzeba było optymizmu i szczerego entuzjazmu by nie zrazić się pierwszymi przeszkodami, jakie zaraz na wstępie wynikły. W parę godzin uporaliśmy się z kwestią mieszkaniowa. Cichy opuszczony domek otoczony ogródkiem i dziedzińcem na którym piętrzyły się sterty różnego rodzaju połamanych mebli, książek i innych rupieci, obraliśmy za tymczasowe schronienie. Na parterze urządziliśmy biuro i magazyn gazet i broszur, dalej pokoje mieszkalne. Nie mało kłopotu nastręczało wyszukanie odpowiedniej ilości niezbędnych sprzętów, jak łóżka czy materace, których pewien zapas czerpany początkowo z miejscowego „śmietnika” nie pokrywał naszego zapotrzebowania. Dzień pierwszy minął na gorączkowej krzątaninie. Wieczorem zebranie. Na pierwszy plan stała sprawa zorganizowania drukarni. Sprawa dosyć skomplikowana. Okazało się, że o lokal nie łatwo, a i maszyny drukarskie trzeba będzie sprowadzić z innej miejscowości. Nazajutrz też wyruszyła grupa kolegów z dyrektorem drukarni na czele w teren, dla zbadania możliwości pod tym względem. Przyznano nam obszerną halę sportową, mieszcząca się w obrębie zabudowań wojewódzkich. Hala ta zawalona różnymi meblami, pozbawiona była drzwi a w oszklonej ścianie brakowało wielu szyb. Trzeba było dużego wkładu pracy, by przy szczupłych naszych siłach zamienić ją na lokal drukarni. Pozostali na miejscu, zabraliśmy się gorliwie do pracy. Odsuwaliśmy na bok ciężkie szafy, wyrzucali na dwór niepotrzebne rzeczy, dzielny kolega Jaskółka z zapałem godnym podziwu „szabrował” w międzyczasie po różnych zakamarkach deski i oderwał nawet potajemnie, skobelki z opuszczonej stajni, w imię zasady – „cel uświęca środki” .
Po kilku bezowocnych próbach udało się kolegom osiągnąć wreszcie pozytywne rezultaty poszukiwań w sprawie drukarni. Maszyny są i to w całkiem dobrym stanie, a przy tym jeszcze spory zapas papieru. Ale jak zrealizować sprowadzenie ich z miejscowości odległej o 80 km od Lignicy, gdy się ma do dyspozycji tylko jedno auto? To było poważne i trudne do rozwiązania zagadnienie. Nazajutrz podzieliliśmy się na grupy. Dwom fachowcom zostało powierzone zadanie rozmontowania maszyn, a pozostała zaś część ekipy miała zająć się załadowaniem ich na samochód i przywiezieniem do Lignicy, reszta, zorganizować lokale biurowe, wystarać się o mieszkania, meble i założyć stołówkę, której brak odczuwaliśmy dotkliwie. I tak potoczyły się dni ciężkiej pracy fizycznej przeplatane od czasu do czasu wieczornymi zebraniami, kiedy to przy świetle ogarka świecy obradowaliśmy wspólnie, skarżyli na trudności, przemyśliwali nad ich usunięciem, cieszyli z osiągniętych sukcesów, i snuli plany na dalekiej przyszłości. Koledzy zwożący części maszyn wracali późnym wieczorem, często w nocy a czasem dopiero rano pomęczeni strasznie, umorusani smarami i głodni. W pośpiechu zjadali podgrzewany naprędce obiad i rzucali się gdzie kto miał na posłanie, często tylko na gołe sprężyny, by dać odpoczynek zbolałym od dźwigania ciężarów kościom. Często psuło się auto, to znowu zabrakło benzyny, i trzeba było wstrzymać na dzień lub dwa prace. Pomoc Armii Czerwonej, która wypożyczyła nam dwa wysokotonażowe samochody, przyspieszyła w znacznym stopniu zakończenie robót. Równocześnie budowało się fundamenty pod maszyny w drukarni, uprzątało halę, zakładało instalacje elektryczne. Z czasem dalsze kadry pracowników powiększyły personel drukarski i administracyjny, w związku z czym stała się paląca kwestia mieszkaniowa. Specjalna komisja wybrana z pośród grona pracowników wystarała się o przydział kilku niezamieszkałych jeszcze dotąd domów. W jednym z nich powstało biuro, już teraz o szerszych rozmiarach – dalej sklep – księgarnia, w innym stołówka.
Aż wreszcie nadszedł tak długo i niecierpliwie oczekiwany przez wszystkich moment – uruchomienia maszyn drukarskich. Lśniły połyskiem dwa ustawione obok siebie linotypy, dalej dwie maszyny płaskie, trzy pedałówki dwa noże i wreszcie nieskompletowana jeszcze olbrzymia maszyna rotacyjna. Na twarzach drukarzy malowało się zadowolenie i duma z odniesionych sukcesów, oczy błyszczały radosnym blaskiem. I nam wszystkim udzieliło się ich radosne wzruszenie. Złączeni jedną wspólną ideą , pragnęliśmy doprowadzić rozpoczęte prace do końca a nie mała to była praca! zorganizować wydawnictwo pisma, które przyczyniło by się do zrepolonizowania tych starych ziem piastowskich, pisma, które stanowiłoby oparcie moralne, dla przybyłej tu i przybywającej jeszcze dalej rzeszy osadników – pionierów, tak bardzo spragnionych słów otuchy i zachęty w ich znojnym trudzie dnia.
W kilka dni potem odbyło się pierwsze zebranie zespołu redakcyjnego. Nakreśliliśmy sobie linie po jakiej pójść mamy, podsumowaliśmy trudności jakie oczekują nas na tej pionierskiej drodze. Spojrzeliśmy po sobie i skonstatowaliśmy, że jest nas nieliczna garstka, że jesteśmy bardzo młodzi, ale mamy natomiast wiele zapału i entuzjazmu. Czy podołamy przyjętym na siebie poważnym zobowiązaniom? Przeklinaliśmy, że tak, że postaramy się złamać wszystkie przeszkody, jakie staną nam na drodze i wytrwamy, musimy wytrwać. Dzień następny minął na gorączkowej pracy. Ożywiły się puste dotąd pokoje redakcyjne gwarem licznych głosów, stukotem maszyn do pisania, trzaskiem ciągle otwieranych i zamykanych drzwi. I nocy tej także nikt nie zmrużył oka. Byliśmy do najwyższego stopnia podekscytowani redagowaniem pierwszego numeru „Pioniera”. I kiedy nad ranem wzięliśmy do ręki mokry jeszcze egzemplarz gazety, poczuliśmy, że jakieś silne, nierozerwalne więzy łączą nas z nią, uświadomiliśmy sobie, że skończył się pierwszy przygotowawczy okres i wkraczamy w nową, zasadniczą fazę pracy. Zapragnęliśmy by „Pionier” stał się pomostem łączącym nas z czytelnikiem Dolnego Śląska, by artykuły zamieszczane na jego łamach zwalczały wszelkie usterki i błędy, wykazywały pozytywne osiągnięcia i były wyrazicielami pragnień i dążeń szerokich mas.
„Pionier” nr 60 z 1945 r.
SP 2025-03-29
Komentarze
Narodziny „Pioniera” — Brak komentarzy
HTML tags allowed in your comment: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>