Dni Literatury nad Nysą zakończone
Już po raz szósty odbyły się w dniach 10-13.04. 2025 w Görlitz i Zgorzelcu Dni Literatury nad Nysą. Impreza ta od 2014 roku jest czymś więcej niż tylko festiwalem literackim. To pokazanie siły dialogu, pamięci i kultury. To także dowód na to, że porozumienie jest możliwe – zarówno między narodami, jak i między ludźmi. Tegoroczna edycja miała szczególne znaczenie, wpisując się w obchody 80. rocznicy zakończenia II wojny światowej. Stąd dobór zaproszonych gości i tematów.
Cztery dni wydarzeń dostarczyły dla każdego coś interesującego – odbyły się spotkania autorskie (z polskich autorek udział wzięły Joanna Bator i Agnieszka Dobkiewicz), interesujące były filmy (polsko-niemiecki dokument filmowy „Los” czy niemiecki „Jeder schreibt für sich allein”/Każdy pisze w samotności) czy ciekawe konfrontacje poetyckie.
Spotkania odbywały się w języku niemieckim (4), polskim i niemieckim (3) oraz polskim (1). Dwa z nich (aż w szkoda, że tylko dwa) zorganizowano w Miejskim Domu Kultury w Zgorzelcu.
W piątkowe popołudnie w MDK spotkanie autorskie z Agnieszką Dobkiewicz koncentrowało się wokół jej najnowszej książki „Pożydowskie. Niewygodna pamięć”. Poprowadziła je Tamara Włodarczyk, wybitna znawczyni tej tematyki. Choć nie wybrzmiało to na spotkaniu , trzeba pamiętać, że po II wojnie światowej Zgorzelec stał się jednym z miejsc osadnictwa żydowskiego na Dolnym Śląsku. W lipcu 1946 roku mieszkało tu 550 Żydów, którzy przyjechali ze Związku Radzieckiego w ramach przesiedleń polskich obywateli. Większość z nich wyemigrowała z Polski po pogromie kieleckim. W lutym 1947 roku w Zgorzelcu mieszkało jedynie 50 Żydów. Zgorzelecki oddział Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Żydów w Polsce powstał w 1950 roku i działał do końca lat 60. XX wieku. Jego głównym celem było podtrzymywanie tożsamości żydowskiej i promocja kultury żydowskiej, a szczególnie tej tworzonej w jidysz.
Licząca przeszło 450 stron książka dotyka wielu wątków historii Żydów w Polsce, z losami niemal sensacyjnymi. I rozlicza się z pożydowską przeszłością, podobnie jak dwa lata wcześniej zrobiła to Karolina Kuszyk pisząc „Poniemieckie”. Tu, na Dolnym Śląsku warto sięgnąć po obie te lektury.
W sobotę bardzo pozytywnie zaskoczył mnie dokument filmowy „Los” zrealizowany przez Joannę Mielewczyk, dziennikarkę radiową, cierpliwie i od lat zbierającą historie Wrocławia sprzed i po 1945 roku, które emituje na antenie wrocławskiego radia RAM. Jest ona również autorką serii książek Kamienice, opisujących dzieje miasta z perspektywy jego mieszkańców i ich domów. Jak przyznała reżyserka, realizacja filmu objęła tylko dwa zdjęciowe, co wydaje się aż niewiarygodne. Najważniejsze było dotarcie do obu głównych bohaterów filmu, którzy pojawili się w zgorzeleckim kinie MDK na jego prezentacji. A bohaterami dokumentu są Jerzy Podlak i Jürgen Hempel, którzy jako nastolatkowie przeżyli Festung Breslau. Ich drogi skrzyżowały się dopiero po latach. W rozmowie z Bartkiem Gawłem, 13-letnim synem reżyserki, opowiadają o życiu codziennym we Wrocławiu w czasie II światowej wojny oraz o tym, jak wojna wpłynęła na ich losy. Opowiadają o oblężeniu miasta przez Armię Czerwoną i o codzienności w oblężonym mieście. Dwie perspektywy, Niemca i Polaka, choć bardzo różne, w poruszający sposób splatają się ze sobą.
Jürgen Hempel (na zdjęciu z prawej), urodzony w 1932 roku, pochodzi z wrocławskiej rodziny, która prowadziła w mieście sklep jubilerski. W filmie opowiada o domu rodzinnym, którego już nie ma, o kochającym sztukę towarzystwie, w którym obracali się jego rodzice oraz o trudnym czasie spędzonym w piwnicy w czasie wojny.
Drugim bohaterem filmu jest Jerzy Podlak, urodzony w 1931 roku, syn nauczyciela z Ostrzeszowa w południowej Wielkopolsce, skąd po rozpoczęciu II wojny światowej został przesiedlony. W rezultacie trafił wraz z rodziną do obozu pracy przymusowej w ówczesnym Breslau, skąd codziennie był wysyłany do robót przy fortyfikacjach. Pan Podlak aktywnie działa we wrocławskim Klubie Osób spod Znaku „P”.
Warto dodać, że dzień wcześniej film pokazano w Görlitz a jego główni bohaterowie spotkali się z młodzieżą niemieckich szkół. Aż prosi się zapytać, dlaczego nie pomyślano o takim spotkaniu po polskiej stronie?
A następne Dni Literatury nad Nysą dopiero za dwa lata.
Janusz Skowroński
Komentarze
Dni Literatury nad Nysą zakończone — Brak komentarzy
HTML tags allowed in your comment: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>