Manfred von Ardenne, ten, który mógł przesądzić o losach wojny
To był czysty przypadek. Aleksander Bocheński, autor „Dziejów głupoty polskiej” postanowił wysłać mnie na praktykę dziennikarską do redakcji „Dresdner Zeitung”. Tam, przez kolejny przypadek, dostąpiłem arcyciekawego spotkania z Manfredem von Ardenne, który razem z Oppenheimerem i Braunem mógł zdecydować o innych losach drugiej wojny światowej.
- Generator atomowy o mocy miliona voltów. U dołu po prawej prof. Ardenne.
- Tak wyglądała telewizja profesora w roku 1930
– Niemal dziesięcioletnie badania związane z radioterapią zaczął pan od studiowania osiągnięć w tym zakresie Marii Curie-Skłodowskiej. Teraz widzę, że kreśli profesor coś na pięciolinii…
– Tak, Curie-Skłodowska wytyczyła ten kierunek badań, który od niej przejąłem, zwłaszcza dotyczący terapii wątroby. No a samo pisanie nut to kolejna terapia. Fakt, iż moje kompozycje kupuje, a zdaje mi się, że nawet odtwarza Filharmonia Drezdeńska.
– Czy poza Curie-Skłodowską poznał pan innych polskich naukowców?
– No z Wrocławia na przykład Stanisława Kulczyckiego czy znakomitego Hugo Steinhausa. Jeszcze profesora Krzysztofa Pendereckiego znakomitego kompozytora, który uczył mnie współczesnej muzyki.
– Pański ojciec Egmont von Ardenne opowiadał, iż w wieku lat sześciu skonstruował pan pierwsze radyjko, które jeszcze nie grało…
– Trzynaście lat miałem dokładnie, gdy rodzice powiesili na moich drzwiach szyldzik „Tu tworzy się nauka”. Ale indykator radiowy miałem w rękach w 1921 roku to jest mając lat czternaście. Dwa lata później pracowałem regularnie z mikroskopem. Chciałem zostać astronomem i chyba także geografem. Bardziej interesował mnie jednak Roentgen, no i pierwsze próby tworzenia obrazków telewizyjnych, które tak naprawdę dopiero w grudniu 1930 roku mogłem uznać za udane.
– W wieku 17 lat ukazują się pierwsze pana książki z elektroniki, następnie z elektrooptyki, fizyki plazmowej, psychologii, medycyny, gdzieś po drodze kończy pan studia. W swoim czasie pana odwiedzają Planck, Warburg, Anglik Watson-Watt, Amerykanin de Forest, Rosjanie Joffe i Kurtczatow, z którymi na Kaukazie konstruujecie na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych sowiecką broń atomową. W zasadzie większość pańskich dzieł drukowanych i 600 patentów nie sposób tutaj wymienić. Kto zechce, zapozna się z tym dorobkiem. Da pan rady krótko opisać okres nazizmu spędzony w Berlinie.
– Bardzo ciężko znosiłem ten czas. Chociaż wiedziałem, że moją telewizję Rzesza wykorzysta w celach propagandowych podczas letniej olimpiady w Berlinie w 1936 roku, moje badania w tym zakresie pomogły medycynie. Także Francuzi i Japończycy skorzystali z moich doświadczeń. Sowieci doskonale wiedzieli, iż nie mogąc rozwinąć skrzydeł naukowych w czasie nazizmu, zaproponowali mi pracę na Kaukazie po II wojnie światowej. Dziesięć lat dla nich pracowałem. Nie mogę mówić o żadnych szczegółach, jedynie tyle, że cała moja rodzina mieszkała na Kaukazie.
– Rozumiem, że z Związku Radzieckiego nie było możliwości powrotu do Bundesrepubliki w 1955 roku, lecz jedynie do DDR.
– Marszałek polny Friedrich Paulus też nie mógł wrócić do Niemiec Zachodnich, tylko do Wschodnich po odbyciu kwarantanny karnej w ZSRR. Mnie w Dreźnie stworzono bardzo dobre warunki pracy. Wiedziałam jednak, iż nigdy nie zostanę laureatem Nagrody Nobla, po tym jak potoczyło się moje życie. Ważne, że naukowo się spełniłem, że wychowałem setki naukowców.
Engelbert Miś
Komentarze
Manfred von Ardenne, ten, który mógł przesądzić o losach wojny — Brak komentarzy
HTML tags allowed in your comment: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>