„Pierwsza Brygada… ” mojego dziadka
My Pierwsza Brygada
Strzelecka gromada
Na stos rzuciliśmy nasz życia los
Na stos na stos
Słowa tej pieśni słyszałam w dzieciństwie, kiedy śpiewał ze wzruszeniem, siedząc przy kaflowym piecu, mój dziadek. Zawsze na jego twarzy widać było duże wzruszenie, nie rozumiałam znaczenia tej chwili, chociaż wiedziałam, że jest to rodzinna tajemnica i nikomu nie wolno było o tym mówić. Takie to było wówczas czasy.
Moja historia rodzinna „po kądzieli” sięga wschodnich terenów Rzeczypospolitej Obojga Narodów, a następnie lat zaborów i ich niebytu oraz walki o powrót tych ziem do Polski. Dziadek mój JAN MAZUR służył w armii austriackiej. Jego opowieści o tej służbie to żywy scenariusz filmu C.K. Dezerterzy – Janusza Majewskiego. Często wtrącał słowa węgierskie i opowiadał żarty z tego okresu. Walczył w składzie armii austro-węgierskiej w Legionach Polskich. Kiedy nastała możliwość budowy Niepodległej i utworzenia zalążków Wojska Polskiego, odpowiadając na apel Józefa Piłsudskiego zaciągnął się do pododdziału piechoty Pierwszej Kompanii Kadrowej i przebył wraz z braćmi drogę do Kielc, dziś symbolu narodził oręża polskiego po 123 latach zaborów. Następnie udział w wojnie polsko-bolszewickiej, a za nią Krzyż Virtuti Militari V klasy i decyzja o nadaniu ziemi dla Legionistów na Kresach Wschodnich II RP oraz służba w Korpusie Ochrony Pogranicza. Przysięga wojskowa stała się jego mottem życiowym i wiernie jej służył do końca swoich dni.
Byłam małą dziewczynką i bajki na dobranoc mojego dziadka o czasach wojny nie przerażały. Pamiętam te słowa: „ siedzieliśmy w okopach, a kule nad nami tylko
świstały – fji, fji, fji ( fon). Dryl wojskowy towarzyszył mu na co dzień. Zasłane łózko, jak tafla lodu. Pokazywał mi, jak to się robi. „Weź szczotkę i kijem równaj, patrząc, aby na łóżku nie było widać żadnych pagórków”. Czynność ta wymagała nie lada wprawy. I moja pierwsza w życiu zupa kartoflanka – cebulowa. Smaczna i aromatyczna, a co najważniejsze bardzo syta. Nauczył mnie ją przyrządzać właśnie mój dziadek. Mówił, ze gotowali ją na strażnicy, służył w korpusie podoficerskim, nad Zbruczem w Okopach Św. Trójcy na granicy Polski.
I kolejne bajki, które opowiadał mi przed zaśnięciem : „Płynęliśmy łódką, w szuwarach cisza, a w tu nagle zza tataraku pokazali się szabrownicy, na łódkach z workami, przemycający za granicę zrabowany łup z transportów. Wyskoczyliśmy z łódki i zaczęła się między nami walka. Jeden z nich miał bagnet i ugodził mnie w plecy. Zostałem ranny”. To tragiczne zdarzenie zadecydowało, że dziadek został przeniesiony na kilka lat do rezerwy i w tym czasie przyjął obowiązki opiekuna „ Strzelca”. Związek Strzelecki to w II RP organizacja młodzieżowa i paramilitarna, której celem było wychowanie obywatelskie i przysposobienie wojskowe młodego pokolenia, związek był ściśle związany z obozem piłsudczyków. Mama moja i kuzynka wielokrotnie wspominały: „ w sieni domu stały błyszczące karabiny, a na podwórku odbywały się ćwiczenia Strzelczyń i Strzelców”. To wzbudzało duże zainteresowanie okolicznych gospodarzy i właścicieli majątków. W tym czasie mój dziadek został też posłem na Sejmik Wojewódzki w Tarnopolu. „Przyjeżdżał po niego hrabia i wspólnie wyjeżdżali na prawie tydzień na obrady do Tarnopola” – to słowa mojej Mamy. Dziadek był właścicielem majątku – dużego gospodarstwa rolnego we wsi Babińce w gminie Dźwiniaczka, powiat Borszczów.
I przyszedł dzień 1 września 1939 roku, następnie 17 września, a 19 września przyszli po niego pod karabinami bolszewicy. Jan Mazur polski patriota był na ich liście do zagłady. Został aresztowany i ślad po nim zaginął. Moja Mama z woreczkiem cebuli i kawałkami słoniny oraz chleba zjeździła wiele więzień pytając o swojego Tatę. Zawsze odpowiedź była taka sama: „takowo u nas niet”. I faktycznie nie było. Dziadek mój, jako wróg sowietów, został osadzony w twierdzy w Berdyczowie. Bity i nad wyraz wychudzony, jako jeden z ośmiu więźniów zdołał przeżyć. W natarciu niemieckich oddziałów na te tereny bolszewicy podpalili twierdzę. W jego celi była ukośna wnęka i do niej właśnie się schował. Uciekł stamtąd poparzony i z licznymi ranami. Ale to nie był szczęśliwy comeback. Czekali w Babińcach na niego już banderowcy. Przez dwa lata ukrywał się w skrzyni wozu zakopanym w gnoju. Przeżył i wraz z rodziną został zmuszony uciekać, pozostawiając cały swój majątek. Ocaleniem stał się kierunek Ziemie Zachodnie. I tak drugim transportem w maju 1945 roku moja Mama i Dziadkowie rozpoczęli nowy etap swojego życia.
Nostalgiczne chwile powrotu pamięcią do pięknych chwil życia przeżywał przychodząc z laseczką do nas w niedzielę i zasiadając w rodzinnym fotelu oglądał z wypiekami na twarzy telewizyjny serial „Pan Wołodyjowski”. Treść życia bohaterów utożsamiał z własnymi przeżyciami. Odszedł 30 czerwca 1970 roku.
W 100-lecie Odzyskania Niepodległości przez Polskę – Instytut Pamięci Narodowej, oddział we Wrocławiu i Wojewoda Wrocławski realizując program „Moja Niepodległa” uhonorowała grób Jana Mazura napisem Ojczyzna Swemu Obrońcy.
Aleksandra Dankowiakowska – Korman
11 listopada 2025 r.





Komentarze
„Pierwsza Brygada… ” mojego dziadka — Brak komentarzy
HTML tags allowed in your comment: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>