Spojrzenie na Feniks. Agnieszka Nowakowska – w cztery oczy i czule.
Spółdzielczy Dom Handlowy „Feniks” we Wrocławiu miejsce handlu, kupna i sprzedaży, wszystkiego „co dusza zapragnie” przez ostatnie sto lat wchodził w skład wyjątkowych atrakcji Dolnego Śląska. W chwili otwarcia w 1904 roku, nazwany świątynią komercji, należał do najnowocześniejszych i największych obiektów handlowych w Europie. O dziejach tego miejsca można czytać w wielu kronikach miasta, zaś dla mojej bohaterki Agnieszki Nowakowskiej to czas dzieciństwa, młodości i dojrzewania. Ostatnie 40-ci lat zapisane w jej pamięci.
„ – Już jako dziecko uwielbiałam tam chodzić. To symbol jakości, elegancji i czegoś więcej, nawet w czasach, kiedy dostęp do wielu rzeczy był ograniczony” – mówi z pełnym przekonaniem Pani Agnieszka – „Pamiętam autokary wycieczkowe na Rynku, pełne osób pragnących kupić coś wyjątkowego. Ludzie stali w kolejkach po nieprzeciętne towary, a Feniks był obietnicą lepszego świata, to wspomnienie, które mocno zostało we mnie„ – dodaje.
A mnie zaś utkwiły, zwierzam się Pani Agnieszce, jako „stop klatka” ruchome schody na parterze Feniksa. Ewenement, którego powszechnie nie widziano wówczas w tego typu lokalach handlowych. Wielokrotnie z dużą przyjemnością wjeżdżałam po tych schodach, spoglądając z dumą na samoobsługowy Sam spożywczy. Kiedy przychodził czas na towary z wyższej półki w Feniksie było w czym wybierać. Bele materiałów z importu, odzież oraz obuwie i tu damskie, polskie Syreny lub męskie z Otmętu czy Chełmka. Kupowało się także porcelanę i szkło. „Kolorowy zawrót głowy” tak można by nazwać te przedmioty powszechnego użytku. Wazon z ciętego szkła zdobi do dziś mój regał z książkami. Stojąc w długiej kolejce razem z koleżanką kupiłyśmy zastawę z Bolesławca. Wówczas dostępną tylko w kolorach beżu i brązu. Przez lata wytłukło się sporo, ale podłużny talerz w odpowiednich wymiarach do podawania ryb służy nadal. Stoiska podlegały ciągłym zmianom i było ważne dla nas klientów, gdzie przeniesiono te z niespodziankami, czy są na pierwszym, drugim, trzecim czy czwartym piętrze. I w taki oto sposób, wymieniamy się nostalgicznie przeżyciami z tamtych lat.
„ – Feniks jest częścią mojej rodzinnej opowieści – patrzy na mnie śmiejącymi oczami Pani Agnieszka – Obie Mamy i następnie ja tutaj pracowałyśmy. Mama sprzedawała na stoisku z bombonierkami i artykułami czekoladowymi, parterowym stoisku mającym duże powodzenie wśród kupujących. Ma duszę artystki i zawsze prezentacja wyrobów była jej udziałem. Uwielbiała kontakt z klientem”.
Może trudno w to uwierzyć, ale pamiętam tę sprzedawczynię. Doradzała, która bombonierka najlepiej nadawałaby się na prezent i jakie w sobie posiadała smaki. Kiedy szliśmy na imieniny, to właśnie ten czekoladowy dar z wizerunkami bukietów róż był mile widziany. A w święta Bożego Narodzenia czy Wielkanocy na stołach królowały czekoladki polskich firm kupowane właśnie na tym stoisku. Dosyć często odwiedzałam w tym czasie Feniks, przełom lat 70/80 – tych XX w., to okres moich studiów na Uniwersytecie Wrocławskim i pierwszej pracy zawodowej nieopodal Rynku.
„- Przez lata prawie non stop bywałam w pracy Mamy. W Feniksie schody na piętra, szczególnie pierwsze były dość strome i klienci woleli korzystać z windy. Tu się muszę przyznać – z rozrzewnieniem wspomina Pani Agnieszka – lubiłam nią jeździć, a obsługa przez Pana windziarza była dla mnie niemal magiczna, przenosiła do innej epoki. Bardzo popularne były tez pokazy mody. Piękne kreacje prezentowane właśnie tutaj to było wyróżnienie dla Domu Towarowego Feniks we Wrocławiu -”.
Pytam o ciąg dalszy sagi rodzinnej. Zaraz, zaraz po kolei. „ – Byłam studentką wydziału marketingu i zarządzania Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu, dziś Uniwersytetu Ekonomicznego. Odwiedzałam Mamę, moja przyszła szefowa była akurat na zakupach i zostałam jej przedstawiona, zapytała wprost co robię… po miesiącu zasiliłam załogę Feniksa. Początkowo na stażu zgodnie z prawem pracy. W dziale organizacyjnym przygotowywałam dokumenty i schematy niezbędne w sferze zarządzania dużym przedsiębiorstwem. Aby sprostać wymaganiom zawodowym zmieniłam nawet tytuł pracy magisterskiej, który brzmiał: Koncentracja sektora spółdzielczości na podstawie Społem PSS Feniks i Społem PSS Strzelin. Już po półtora roku zostałam szefem działu personalnego i miałam ten zaszczyt odpowiadać za przepływ 150 osób załogi. Byłam najmłodsza nie tylko stażem, ale i wiekiem w pięcioosobowym zespole tej, jakże ważnej komórki. Nigdy nie dano mi z tego powodu odczuć, że smarkula nimi dowodzi. To co utkwiło w pamięci to więź z koleżankami, w dziale pracowało pięć kobiet. Wymieniałyśmy się na przykład przepisami kulinarnymi dotyczącymi potraw: wszelakich wypieków, czy przetworów z owoców i warzyw. Imieniny niepisane święto każdego z pracowników celebrowano w Feniksie uroczyście. Były kwiaty, prywatnie małe prezenty i prezenciki. To była bliskość jednocząca ludzi. Z perspektywy lat mogę z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że Feniks wtedy stał się dla mnie przestrzenią, w której mogłam pracować z ludźmi, wspierać ich, szkolić, obserwować rozwój -”.
Pani życie zawodowe bezwarunkowo związała z Feniksem.
„– Prywatne także. Był Sylwester 1999/2000 roku i koleżanka mojej siostry organizowała tzw. domówkę, a ja nie miałam, co ze sobą począć. Ubłagałam ją i poszłam, i spotkałam tam mężczyznę mojego życia. Okazało się, że jego Mama pracuje też w Feniksie. Pracowała na samoobsługowym dziale spożywczym. Szczyciła się piękną kaligrafią i wszystkie metki towarów pisane były właśnie przez nią. Widoczne i starannie napisane nazwy i ceny towarów, a nie było wówczas komputerów, doceniali i klienci, i szefostwo. Stali bywalcy spożywczego Samu mają w pamięci widok ładu i porządku, za który była niejednokrotnie wyróżniana -.”
Trzy kobiety jednej rodziny pracowały w znakomitym miejscu Wrocławia.
„– Dla mnie z przerwami. Małżeństwo i pierwsze dziecko, urlop macierzyński oraz wychowawczy, stanowisko nie będzie czekać. Dziś pierworodny 22 – letni syn to nasza duma. Ma też dwoje rodzeństwa, siostrę i brata. Cała trójka wspiera się wzajemnie. Wierzę, że dobrze wychowaliśmy swoje dzieci… w poszanowaniu pracy i szacunku ról, jakie mają do spełnienia w życiu. Uważam, że nic nie dzieje się przypadkiem. Posypało się zdrowie m. in. oba kolana w pewnym momencie odmówiły mi posłuszeństwa. Leżałam i całkowicie przewartościowałam swoją psychikę. Zmieniłam swoje życie o 180 stopni. Dziś idę własną drogą zawodową i towarzyszę ludziom w ich zmianach, wspieram w odzyskaniu wewnętrznej równowagi, siły i pewności -”.
Agnieszka Nowakowska – w 2024 roku spełniła jedno ze swoich marzeń, wydała książkę: Samoakceptacja – droga do szczęścia i życia w pełni.
Jest aktywna w mediach społecznościowych. Ma swoją stronę www.santulana.pl
Dom Handlowy Feniks we Wrocławiu ma specjalne miejsce w jej sercu.
Aleksandra Dankowiakowska-Korman
grudzień 2025 r.


Komentarze
Spojrzenie na Feniks. Agnieszka Nowakowska – w cztery oczy i czule. — Brak komentarzy
HTML tags allowed in your comment: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>