Kołysanka Warszawska
Poniżej prezentujemy niezwykle interesujący utwór satyryczny, chociaż pisany i opublikowany został blisko 100 lat temu, to zadziwia swoją aktualnością. Jednym z bohaterów jest sam PREZES.
Redakcja
Luli, synku mój kochany,
Luli, dziecię me,
że człek z ciebie będzie znany,
Widzę, jak we mgle.
Teraz matka cię sterana,
Karmi, ile sił,
Ale będziesz ty szampana,
Jeszcze, synku pił.
Aby zyskać kawał chleba,
Dla zgłodniałych warg
Nauk wszelkich ci nie trzeba,
Tylko giętki kark.
Gdy podrośniesz, w partyjniki
Wejdziesz, jakie chcesz,
Bo wiedz o tem, człowiek dziki,
Dobrych nie zna leż.
Tam się kłaniaj prezesowi,
Nisko, aż po pas,
On za tobą słówko powie,
Będziesz w górę lazł
Niech twój język partii kadzi,
Niech się zgina grzbiet,
Partia cię do rządu wsadzi,
Na ministra wnet.
Wtedy nos do góry dźwigaj,
Bądź wyniosłych lic,
W biurze czasem się przemigaj,
Ale nie rób nic.
To dla obcych. Partii swojej,
Służ jak wierny pies,
A zawartość się podwoi.
Twych pękatych kies.
Wygnaj z biura urzędników,
Co nie z partii twej,
Nie lękaj się wrzawy, krzyków,
Prasie w nos się śmiej.
Że Ojczyzna na tem traci,
Warte kłaków funt,
Partia ci poparciem płaci,
A to przecież grunt.
(autor nieznany)
Żródło „Mucha” nr 15 z 1925 r.
Ilustracja: wikimedia.org – Domena publiczna
Komentarze
Kołysanka Warszawska — Brak komentarzy
HTML tags allowed in your comment: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>